sobota, 5 czerwca 2010

Saigon



Ho Chi Minh City popularnie znany jako Saigon wyobrazalem sobie zupelnie inaczej. Wg moich oczekiwan najwieksza metropolia Wietnamu liczaca ponad 7 mln obywateli powinna obwitowac w drapacze chmur czy posiadac metro. Podziemnego pociagu nie odnalazlem, oprocz kilku wiezowcow w centrum, z ktorych nawet nie dalo sie obejrzec panoramy miasta, nie ma zbyt wiele wysokich zabudowan. Najwyzszy budynek jaki udalo mi sie "zdobyc" liczyl 31 pieter.
A na parterze miasta, zgodnie z oczekiwaniami, jeszcze wiecej jednosladow, a co za tym idzie ogromna ilosc irytujacych moto taxi usilujacych za wszelka cene zdobyc klienta, wsrod jakby nie patrzec wysokiej konkurencji.
Centrum miasta ma kilka miejsc wartych zobaczenia. Na pewno zalicza sie do nich muzeum wojny, gdzie ponad wszechobecna propaganda i tak na prawde brakiem sprecyzowanych informacji dotyczacych wojny, mozna na najwyzszym pietrze wystawy dotrzec do zbioru kilkudziesieciu fotografii w wielkim formacie zrobionych podczas wojny przez amerykanskich i wietnamskich fotoreporterow na polu bitwy. Szokujace i oddajace realizm tragedii zdjecia to jedyna jak dla mnie ciekawa propozycja muzeum. Ogladania map z statystykami dotyczacymi ilosci ton zrzuconych bomb nie mowia nic o wojnie. Po tej antyamerykanskiej wystawie wyszedlem z taka sama niewiedza jak przed wejsciem do muzeum, wzbogacony o utwierdzenie sie w przekonaniu ze to jedna wielka bzdura krzywdzaca ludzi co ukazaly zdjecia.
Niewielkie zoo polaczone z ogrodem botanicznym nie bylo nadzwyczajne, jednak mozliowosc karmienia sloni i orangutan wyciagajacy swoje dlugie rece w celu zdobycia smakolykow od przechodniow zaliczam do najlepszych punktow programu.
Wedrujac ulicami Saigonu trzeba uwazac zeby nie zachaczyc glowa o zwisajacy kabel wysokiego napiecia, ktory nieszczesliwie poluzowal sie gdzies w plataninie setki przewodow biegnacych nieco wyzej.
Dobre hotele, bogate sklepy, zachodnie fast foody i troche kolonialnej architektury. Tyle zaobserwowalem przemierzajac HCMC.
Nie obylo sie bez wizyty na rynku, a po drodze do hotelu natknalem sie na masowy aerobik w parku. Uznalem, ze nie ma czego szukac dalej w wielkim miescie i czym predzej ruszyc na wybrzeze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz