sobota, 5 czerwca 2010

Zgubic sie wsrod tylu skal ze heeeeej, czyli wypad kajakiem po Halong Bay.



Dalsza podroz kontynuuje sam, gdyz z powodu malej ilosci czasu musze nieco pospieszyc swoja wwedrowke. Wyjazd z Hoi An o 7 rano, 4 godziny w Hue oczekujac na przesiadke i o 18 wsiadam w nocny autobus do Hanoi. Za krotkie i nie dajace mi mozliwosci swobody ruchu "lozko" przypominajace miejsce w formule 1 do wyskosci uda. Krotko mowiac sama radosc i gwarancja wyspania sie. Okolo 6 nie moge juz zasnac, a godzine pozniej witam sie z banda naprzykrzajacych sie moto taxowkarzy odbierajac plecak z luku bagazowego. Tym milym akcentem zaczalem swoj pobyt w stolicy Wietnamu-Hanoi.
Szybko kieruje sie do Backpackers Hostel, ktory jak okazuje sie licznie oblegaja brytyjczycy slynacy ze swojego imprezowego stylu przemierzenia Azji. Wlasnie zbiera sie grupa na 3-dniowy rejs po Halong Bay. Kilku niedobitkow z ubielglej nocy stara sie ogarnac zjadajac na szybko bagietke z bananem. Na szczescie Wietnamki pracujace w recepcji bardzo dobrze mowia po angielsku i sluza pomoca dzieki czemu po 2 kawach i sniadaniu oraz pol godzinnej konsternacji decyduje sie czym predzej opuscic zatloczone Hanoi i kierowac sie w strone Cat Ba, najwiekszej wyspy na zatoce Halong.
Jako pasazer moto taxi z duzym plecakiem i w malym kasku jade na dworzec autobusowy. Kupuje bilet laczony bus-lodka-bus pozwalajacy mi bezposrednio dostac sie do Cat Ba town na wyspie. Niestety na tym dworcu nie ma biletow do Sapa, a biorac pod uwage moj napiety termianarz lepiej byloby juz go miec. po 10 minutach negocjacji z kierowcami moto taxi znow z duzym plecakiem jade na inny dworzec uczestniczac w gestym ruchu ulicznym.
Jak na 10 rano po ponad calej dobie w podrozy to dzieje sie na prawde duzo. Przemierzam w ten sposob blisko 10 km zeby kupic bilet do Sapa i wracam z powrotem na dworzec.
Zmeczenie daje sie we znaki i cala droge do portu przesypiam w autobusie. Jeszcze tylko przesiadka do lodki i za chwile jade autobusem na wyspie. Na szczescie decyzja byla trafna, gorzysta wyspa porosnieta dzungla jest piekna, porownanie jej w przewodniku do krajobrazu z Jurassic Park jest jak nakbardziej na miejscu. Za 7$ dostaje tez jeden z lepszych pokoi na jakies trafilem z panoramicznym widokiem na zatoke wyspy. W miescie, skladajacego sie glownie z hoteli na wybrzezu zamawiam jednodniowa wycieczke do Halong Bay, przygladam sie dziwnym stworom w akwarium i trafiam na plaze otoczona skalami gdzie koncze dzien.
Rano dolaczam do grupy, ktora na szczescie jest tylko 7 osobowa. 4 z nas zajmuje gorny poklad statku i przeplywamy posrod gorzystych wysp i skal wyrastajacych z wody. Odwiedzamy 2 jaskinie, z ktorych druga jest na prawde imponujaca wielkoscia i swietnie podswietlona. Przerwa na obfity lunch, nurkowanie z maska w wodzie bez widoku :) i decydujemy szybciej poplywac na kajakach. W dwuosobowym kajaku przypadla mi w parze angielka. Pytamy gdzie mozemy plynac, w odpowiedzi slyszac ze wszedzie zaczynamy wioslowac. Postanawiamy zrobic petle dookola skal wyznaczajac sobie wyimaginowana trase, ktorej w koncu nie widac przez gory. Znajdujemy jeden przesmyk, pozniej drugi, kolejne tez bez problemu. Przeplywamy obok rybich farm, gdzie obszczekuja nas psy podbiegajac do skraju unoszacej sie na wodzie platformy. Mniej wiecej w polowie drogi zaczynamy szukac odbicia w prawo aby zaczac powoli wracac. Wplywamy w okolo 3 zatoki, gdzie pomimo ze jest pieknie nie ma drogi przelotowej. W koncu docieramy do slepego zaulku bez dalszej mozliwosci ruchu. Wszystko pieknie, ale powrot ta sama trasa, dluga trasa to nie bylo cos o czym marzylem na koniec dnia. Po dluzszych zmaganiach z wioslami jestesmy nieco zagubieni, probujac odnalezc nasza przystan. Wesolymi okrzykami probujemy przywolac kogokolwiek do pomocy. Calkiem przypadkowo znajdujemy przystan, lecz okazuje sie ze mamy godzinne spoznienie i lodka wraz z nasza grupa juz zaczela akcje poszukiwawcza. Obylo sie bez pretensji, chyba cieszyli sie ze jednak sie odnalezlismy. Po powrocie mobilizuje sie jeszcze na przejazdzke skuterem po wyspie bedac w nie lada zachwycie otaczajacej mnie przyrody. Po dotarciu do hotelu mam juz sile tylko na prysznic i padniecie na lozko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz