piątek, 16 kwietnia 2010

Po noworocznym tloku czas odnowy, jade zobaczyc Park Narodowy



Jestem zaspany, a moje mysli wolne prawie tak samo jak tutejszy internet. Skutkuje to brakiem mozliwosci dodania nowej relacji video z dnia wczorajszego oraz zmiana mojej pozycji geograficznej. Przebywam na obrzezach Pak Chong, na drodze prowadzacej do Parku Narodowego Khao Yai. Poza bogactwem flory mozna tam obserwowac okolo 200 dzikich sloni, jak podaje przewodnik Lonely Planet. Zobaczymy...

Po nieprzespanej nocy wczorajszy dzien rozpoczalem pozniej niz planowalem wiec ograniczyl sie glownie do przetransportowania mnie z Bangkoku do Pak Chong. Polegajac na podpowiedziach ludzi wyszedlem na ulice w kierunku przystanku autobusowego. Jakie zdziwienie mnie spotkalo kiedy okazalo sie, ze uliczki oblegane wczesniej tysiacami ludzi uczeszczane sa przez pojazdy i srodki transportu publicznego. Wiec autobus nr 3 jadacy na dworzec Mo Chit znalazlem bez problemu. W srodku klima wiec calkiem klawo.
Dworzec okazal sie nieco bardziej skomplikowany, poniewaz nikt nie pokusil sie o rozkodowanie pisma tajskiego "naszymi" literkami wiec widnialo przede mna mnostwo stoisk, a nad kazdym rozne destynacje zapisane po tajsku. Tu oczywiscie dorwal mnie jeden z naganiaczy dworcowych i zaprowadzil do jakiegos okienka. 5 razy powtorzylem Pak Chong z rozna intonacja i akcentem aby upewnic sie, ze wsiade do wlasciwego autobusu. To samo uczynilem pytajac czy aby na pewno autobus ma klimatyzacje :)
Na schodach czekal juz na mnie mlody chlopaczek w niebieskim wdzianku, ktory o dziwo wiedzial ze jade wlasnie do Pak Chong. Lekko podejrzana wydala mi sie ta cala sytuacja, ale postanowilem wierzyc w ich zorganizowanie.
Udalo sie (lub nie). Wyruszam z dworca autobusem, w ktorym jestem jedynym bialym pasazerem, Dookola stoja inne busy, jeszcze "udekorowane" po obchodach noworocznych.
Po drodze pierwsze spotkanie z sprzedaza obnosna przysmakow na postojach. W tej czesci Tajlandii wyglada na zorganizowana. Wszyscy maja ponumerowane zolte wdzianka i melduja sie u Pani Kierowniczki siedzacej przy tablicy z pisakiem. Co bylo w woreczkach mimo wnikliwej obserwacji -nie wiem, ale zdecydowalem, ze jeszcze nie jestem wystarczajaco przystosowany zeby kosztowac takich specjalow :)
Mijajac pojawiajace sie gorki i fabryki docieram do Pak Chong. Miasto nieduze, z zyciem skupionym wzdloz glownej ulicy. Juz po opuszczeniu autobusu atakuje mnie Pani obslugujaca przydrozne stoisko z jedzeniem. Okazuje sie, ze ma ona swietna propozycje noclegowa. Wole jednak liczyc na swoje informacje. Po uzyskaniu informacji ze czeka mnie wedrowka 7km postanawiam isc. Spaceruje sobie wiec wzdloz glownej ulicy siejac ogolne zainteresowanie wsrod ludzi zajmujacych sie swoimi codziennymi sprawami. Jest poza sezonem wiec widok turysty z plecakiem podazajacego do Parku Narodowego nie jest obecnie zbyt powszechny.
W koncu zaczepia mnie wytatuowany jegomosc na skuterze w popularnych ostatnimi czasy okularach i z welnianym "pierscionkiem" w kolorach rasta. Oferuje pomoc -mysle czemu nie, ale gdy tylko zasiadam z ekwipunkiem na jego motorek on ze skutera staje sie low riderem i moj pomocnik zwatpil. Nagle obok nas przejezdza autobus, ktory on wskazuje jako ten, ktory moze zawiezc mnie do celu. Podejmuje ryzyko. Wsiadam z podobnym efektem jak przed chwila i zaczynamy gonic autobus. Kierowca nie oszczedza osiagow swojej maszyny, a mi przez glowe przechodza wyobrazenia nagle peknietej opony, utraty panowania nad kierownica i nas szurajacych po papierze sciernym wystepujacym tu w postaci nawierzchni drogi. Jednak nic takiego nie dzieje sie i doganiamy autobus. Podziekowuje, zegnam sie, wsiadam i za chwil pare wita mnie moje nowe lokum Greenleaf Guest House. Dookola stacja benzynowa, kilka knajp "karaoke", droga prowadzaca do parku i dosc duzo spokoju.
Ide wiec ujazmic dzikie slonie :)
P.S. Relacja z ruchomym obrazem jak tylko znajde ruchliwy internet.

2 komentarze:

  1. apeluję o dłuższe filmiki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja apeluje o szybszy internet zebym te filmiki mogl wydluuuuuzyc ! :) czyli nie bedzie to proste... w koncu mialem cos zobaczyc poza sleczeniem przy kompie i czekaniu na upload ;)

    OdpowiedzUsuń