niedziela, 9 maja 2010

Disko, ognisko, pola uprawne, dzungla i slonce czyli jak spedzic czas ruszajac na wysp cztery tysiace



Najgoretszy dzien spedzony w dusznym miescie, kilka owocowych szejkow, laotanski masaz i wizyta na dworcu w celu zlapania transportu do Si Phan Don czyli z ichniego na nasze Czterech Tysiacy Wysp polozonych na poludniu kraju graniczacych z Kambodza -kolejnym krajem na mojej trasie.

Pakse przywitalo niesamowitym goracem i pustkami na ulicach, bo w Laos rowniez 3 maja to dzien wolny. Trafilem do "galerii handlowej" z nieruchomymi ruchomymi schodami, minalem kilka swiatyn, doszedlem nad rzeke i miejscowy rynek. Poza tym, ze miasto na tle kraju wydaje sie byc bardziej rozwiniete to nie wyroznia sie niczym nadzwyczajnym.
Kolejny raz zachowuje plynnosc transportu wyruszajac z hotelu, lapiac tuk-tuka, udajac sie na rynek, wsiadam do nastepnego i znajduje sie na dworcu. Jeszcze nie zdazylem wysiasc, a juz wiem ktorym "busem" pojade dalej. Co wiecej po rozeznaniu sie dookola okazuje sie, ze to jedyny autobus na dworcu jadacy w moje miejsce zainteresowania.
Dworzec po deszczu stal sie blotnisty, obok niego znajduje sie targowisko, jak zwykle wszedzie kraza sprzedawcy rozmaitosci. Autobusy stanowia zdecydowana mniejszosc, a transport odbywa sie glownie za pomoca zapoznanych juz wczesniej, przewiewnych i czesto przeludnionych "busikow". Caly czas nie wiem jak ochrzcic ten srodek transportu, ale lokalna nazwa jest ciezka do zapisania i wymowienia, a jest to cos pomiedzy tuk-tukiem i busem.
Kierunek -wyspa Don Det. Po 3 h ograniczonych mozliwosci manewrow nogami wysiadamy na zasmieconym wybrzezu. Zakup biletu przy stoliku pod zadaszeniem i lodka ruszamy do celu.
Wyspa Don Det stala sie najbardziej turystycznym miejscem w rejonie czterech tys. wysp. Wyglada to tak, ze w poblizu linii brzegowej znajduja sie wszystkie bungalowy, restauracje, biura podrozy i sklepy, a w srodku wyspy toczy sie przecietne zycie rolnicze. Wystarczy przejechac kilkaset metrow rowerem zeby wkroczyc w zupelnie inna rzeczywistosc.
Za mostem, ktory laczy wyspe Don Det z Don Khong wyglada to podobnie choc pola uprawne w duzej mierze zastapione sa dzungla. Atrakcyjny do zobaczenia jest wodospad, jest tez plaza nad rzeka. W obrebie wyspy mozliwy jest tubing choc bez barow po drodze stracilo to sens w moich oczach :)
Wieczorem mozna np raczyc sie butelka whisky za 1$, potancowac w reggae barze i zakonczyc noc przy multinarodowym ognisku na plazy posrod innych travelersow przebywajacych aktualnie na wyspie, dzielac sie napojami, wrazeniami i wskazowkami co warto a czego nie w Azji Poludniowo-Wschodniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz