środa, 26 maja 2010

Phnom Penh



Phnom Penh wita gwarem, skwarem, atakiem taxowkarzy i smrodem spalin -po prostu czuc, ze jest sie w Azji. Choc pierwsze wrazenie do najlepszych nie nalezy to szybko mozna przekonac sie, ze stolica Kambodzy ma w sobie duzo uroku i potrafi zainteresowac bogactwem atrakcji.

Przejazd w roli pasazera moto taxi, szczegolnie z duzym plecakiem, zaliczylbym do wyczynow ekstremalnych. Biorac pod uwage natezenie ruchu jak i sposob zachowania uczestnikow ruchu, mozna miec pewne obawy co do slusznosci podjetego wyzwania. Do wszystkiego oczywiscie mozna sie przyzwyczaic i po czasie stanowi to swietna rozrywke, zwlaszcza w duzych miastach. Niemniej Phnom Penh bylo pierwsza azjatycka metropolia, ktora zdecydowalem sie przemierzyc wlasnie w ten sposob.
Lokum nad jeziorem daje sympatyczny widok na miasto z restauracji na ostatnnim pietrze. Wiodace do hotelu uliczki sa waskie, gesto wypelnione restauracjami, biurami podrozy i innymi miejscami noclegowymi. Zageszczaja je dodatkowo kierowcy tuk-tukow i mototaxi oraz stoiska z ulicznymi przekaskami.
Pierwszy spacer rozpoznawczy doprowadza mnie do swiatyni na wzgorzu, obleganym przez czychajace na przysmaki malpy. Na dole gigantyczny zegar ze wskazowkami i skwer, wokol ktorego skupily sie obchody urodzin krola, trwajace tu az 3 dni.
Dalsza wedrowka doprowadzila mnie na skraj szerokiego koryta rzeki, gdzie postanowilem zrobic rozeznanie mozliwosci transportu rzecznego do Wietnamu.
Na ulicach roi sie od obcokrajowcow. Phnom Penh oprocz tego, ze jest atrakcyjnym turystycznie miejscem, dla wielu osob stanowi glownie punkt tranzytowy do lub z Wietnamu.
Nastepny dzien poswiecilem na piesza wedrowke ulicami centrum stolicy, a najciezszym elementem tej rozrywki bylo odmawianie ofert wycieczki objazdowej nagminnie podjezdzajacych tuk-tukow.
Poza centralnym rynkiem, palacem krolewskim i srebrna pagoda, ktore od innych podobnych miejsc wyroznialy sie glownie architektonicznie, najbardziej na uwage zaslugaja tzw. "Killing Fields" polozone kilkanascie kilometrow poza miastem, bedace miejscem mordow i mogila tysiecy ludzi
Zeby znalezc ciekawe-lokalne miejsce na kolacje wieczorem trzeba bylo wejsc w ciemna uliczke aby dostrzec podjezdzajace samochody i motory, z ktorych ludzie masowo wchodzili wglab jedynego dobrze oswietlonego miejsca na ulicy. Choc trafilem tam przypadkiem to okazal sie to szczesliwy wybor pozwalajacy mi na niemal wlasnorecznie przyrzadzone barbecue.
Ostatnim punktem dnia bylo obejrzenie oswietlonego palacu krolewskiego gesto obleganego, prawdopodobnie ze wzgledu na obchody wspomnianych urodzin krola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz